• Bez czujników ciśnienia w oponach kierowca auta jadącego na run flatach długo mógłby nie wiedzieć, że złapał gumę
  • Poszczególni producenci stosują różne nazwy dla modeli opon pozwalających na jazdę po przebiciu
  • W autach klasy wyższej run flaty to wyposażenie niemal obowiązkowe

A miało być tak pięknie! Kiedy kilkanaście lat temu opony pozwalające kontynuować jazdę po przebiciu zaczęły powoli zdobywać rynek (gumy typu run flat testowano już wcześniej, ale raczej nie w autach osobowych!), wydawało się, że jest to technologia przyszłości, bez której motoryzacja się nie obejdzie. Oczywiście, początkowo borykano się z pewnymi problemami, równolegle oferowano co najmniej kilka typów opon run flat (z których część zarzucono; patrz dalej), ale podkreślany przez producentów samochodów i opon wzrost poziomu bezpieczeństwa ostatecznie wziął górę.

Nie da się zaprzeczyć, że przebicie zwykłej opony, np. przy prędkości autostradowej, to dla wielu kierowców krytyczna sytuacja, skutkująca utratą panowania nad autem i – nierzadko – „dzwonem”. W takiej samej sytuacji run flat sprawi, że nawet największy żółtodziób powinien wyjść z opresji cało (a wielu nawet nie zauważy, że coś się stało!), zaś jedynym dowodem na to, że coś jest nie tak, będzie zapalenie się kontrolki ciśnienia w oponach.